< wróć

[Wolontariat] Weronika i Lori

2024-02-13

O Fundacji oraz poszukiwaniu rodzin zastępczych dla przyszłych psów przewodników dowiedziałam się z Facebooka, gdzie wyświetlił mi się post z ogłoszeniem. Kiedyś myślałam, że to zupełny przypadek, jednak teraz jestem zdania, że przypadków nie ma – a więc był to znak. Byłam wówczas w trakcie poszukiwania własnego psa. Zastanawiałam się nad różnymi rasami, brałam pod uwagę adopcję, ale nie mogłam się zdecydować. Już wtedy bardzo interesowałam się behawiorystyką psów i ich szkoleniem, dlatego gdy dowiedziałam się na czym polega wolontariat w Fundacji Labrador, od razu byłam zdecydowana. Nie dość, że przez rok mogłabym wychowywać młodego labradorka, uczestniczyć w jego szkoleniu i nauce podstawowego posłuszeństwa, to jeszcze przyświecałby temu wyższy cel.

I tak trafiła do mnie Lori. Chyba każdy się zgodzi, że najsłodszy szczeniak – to ten śpiący. W innym przypadku jest wymagający. Nauka załatwiania potrzeb na zewnątrz, oduczanie podgryzania i łapania do pyszczka dosłownie wszystkiego – oczy dookoła głowy jednym słowem – było wymagającym zadaniem. Ale to, co najbardziej lubiłam w tym okresie, to pokazywanie jej świata. Nowe miejsca, nowe przedmioty, pierwszy raz usłyszane dźwięki. Niesamowite było dla mnie to, jak szybko łapała i chętnie powtarzała te zachowania, które były nagradzane – koniecznie jedzonkiem.

Poza oczywistą chęcią niesienia pomocy wolontariat stanowi dla mnie sposób na rozwijanie pasji, jaką jest praca z psami. Prawdziwą „moc wolontariatu” poznałam po upływie prawie dwóch lat, gdy uczestniczyłam w przekazaniu Lori nowemu opiekunowi – Przemkowi, który jest osobą niewidomą.

Łzy płynęły mi tak samo, jak wtedy, gdy oddawałam ją do dalszego szkolenia. Tym razem nie ze smutku, a ze wzruszenia. Ten jeszcze niedawno temu mały labradorek teraz naprawdę był oczami dla człowieka. To co wtedy poczułam, to niesamowita duma, ale też radość i takie poczucie spełnienia, że mogłam dołożyć swoją cegiełkę do całego procesu szkolenia.

Obecnie opiekuję się kolejnym szczeniakiem o imieniu Chacha. Ma obecnie nieco ponad 3 miesiące i z wielką niecierpliwością czekam na zbliżające się treningi, a następnie cały wachlarz emocji związany z jej szkoleniem