< wróć

Ania i Mokka

2023-12-13

Historia z Mokką rozpoczęła się dwa lata temu, dokładnie 8 maja 2021 roku. Wówczas już wiedziałam, że czekają mnie zmiany, że będę musiała się przestawić na nowy styl życia. Do tej pory mieliśmy pieska Manię którą przygarnęłam ze schroniska, a tu nagle pojawił się pies po specjalistycznym szkoleniu, wymagający pewnej dyscypliny.

Około pięć lat temu usłyszałam diagnozę: „Musi się Pani przygotować na to, że niebawem straci Pani wzrok”. Te okropne słowa długo dudniły mi w uszach, było mi bardzo ciężko. Wcześniej prowadziłam normalne życie, miałam, marzenia, świetną pracę. Musiałam zwolnić się z pracy, bo moje oczy zaczęły mnie „oszukiwać”. Pożegnałam się z tą normalnością, beztroskim (w porównaniu z tym, jakie jest teraz) życiem. Po pewnym czasie, gdy już minął ten najgorszy etap smutku i rozpaczy, wzięłam się w garść. Znalazłam zatrudnienie w fundacji działającej na rzecz osób z dysfunkcją wzroku. Organizowałam spotkania, warsztaty, wycieczki. W fundacji poznałam osoby, które stały się moimi „nauczycielami”. Obserwowałam, jak ludzie z dysfunkcjami wzroku świetnie sobie radzą. Nauczyłam się chodzić z białą laską, choć było to dla mnie trudne. Początkowo wstydziłam się, bałam się jej, wydawało mi się, że każdy na mnie patrzy. Obecnie wiem, że był to normalny etap. Wtedy poznałam też fantastyczną instruktor Panią Joannę Zarzeczną. To ona pokazała mi, że chodzenie z laską nie jest straszne, że ta laska będzie mi pomagać, a nie szkodzić. Dzięki pani Joasi zrozumiałam, że to dopiero początek, że czeka mnie jeszcze długa droga usłana rehabilitacją, nauką i adaptacją do zmieniającej się rzeczywistości. A tak naprawdę ta rehabilitacja trwa cały czas! Zaczęłam się uczyć alfabetu Braille’a. Na swojej drodze spotykam cudowne osoby, jedna z nich zorganizowała zbiórkę funduszy na zakup tak zwanego trzeciego oka OrCam MyEye. Pomogli mi bardzo moi przyjaciele.

 

 

Pewnego razu siedziałam i myślałam o tym, czego już udało mi się nauczyć, co zrobiłam, by przygotować się na przyszłość. Zastanawiałam się, co jeszcze mogę zrobić, bym czuła się bezpieczna i „zaopiekowana” przez samą siebie, bym była o krok przed chorobą. Pomyślałam o psie przewodniku. Zapytałam przełożonego, czy mogłabym przychodzić do pracy z psem i okazało się, że oczywiście, nie ma problemu. W jednej fundacji odmówiono mi możliwości ubiegania się o psa przewodnika ze względu na lekki stopień niepełnosprawności. Argument, że moja choroba szybko postępuje, nie został przyjęty. To była dla mnie katastrofa. Postanowiłam spróbować zadzwonić do drugiej fundacji – Fundacji Labrador. Na rozmowę z panią Irenką musiałam poczekać. A gdy zaczęłyśmy rozmowę, usłyszałam, że to, że nadal widzę, wcale mnie nie przekreśla. Pani Irena powiedziała wprost, że mam dostarczyć niezbędne dokumenty, że w tym roku (a był to październik 2020) nie ma szans na otrzymanie psa przewodnika, ale wielce prawdopodobne jest, że w przyszłym roku Fundacja będzie miała dla mnie psa. Po tej rozmowie chodziłam pełna nadziei i szczęśliwa… Bardzo ważne było dla mnie to, że nie zostałam od razu „odrzucona”, za to otrzymałam pełne zrozumienie, dokładne informacje o przebiegu procesu ubiegania się o psa przewodnika.

W końcu zgłosiłam się na spotkanie w Fundacji w Poznaniu, podczas którego poznałam kadrę szkolącą psy. Miałam przyjemność spacerowania z trzema psami, w tym z Mokką. Z nią chodziło mi się najlepiej. Pamiętam ten moment z przekazania – przez chwilę myślałam, że nie otrzymam pieska (w końcu jeszcze widzę ). Pomyślałam: „Aniu, pamiętaj, to kolejna lekcja dla Ciebie”. Te myśli przerwały mi słowa, że Mokka trafia do… Ani. Do mnie! Co za emocje! Jednocześnie przestraszyłam się, czy dam radę, czy jej nie „zepsuję”. Pewnie, że dam radę! I tak się zaczęła nasza wspólna historia.
Na przekazaniu poznałam Emila (trenera), który jest życzliwą, spokojną osobą. Emil przekazał mi smycz Mokki. Chwyciłam ją bardzo lekko. To był moment… i od razu znalazłam się jak długa na ziemi. Emil ze stoickim spokojem i uśmiechem powiedział: „No, to wołaj teraz swojego psa”. A skoro zaczęło się od upadku, później już musiało być tylko lepiej!

Mokka jest radosną suczką, która ma bardzo dużo energii.

Od samego początku traktowałam Mokkę jak swojego anioła – psiego anioła – czuwającego, bym na nic nie wpadła, bym bezpiecznie ominęła przeszkody. Jej obecność była (i jest nadal) dla mnie ogromnym wsparciem. Bo owszem, przyjaciele są, ale nie mogą być ze mną 24 godziny na dobę, nie będą mi towarzyszyć przy okazji każdego wyjścia z domu. Prowadzenie Mokki daje mi niebywałą lekkość. Trudno mi wyobrazić sobie życie bez niej.

Czy można powiedzieć, że pies przewodnik to przyjaciel? To chyba jednak za małe słowo. Pies zapewnia ochronę, jest niezwykle wierny. Mokka nawet mruknięciem potrafi zapytać mnie, czy jej nie potrzebuję, gdy na przykład robię coś w kuchni, czy może w tym czasie położyć się i przespać. Jest zawsze gotowa do pomocy.

 Zdjęcie. Wnętrze filharmonii. Kobieta siedzi na krześle. Obok niej leży pies w białej uprzęży

Pracuję w Polskim Związku Niewidomych, prowadzę warsztaty arteterapeutyczne. Po śniadaniu Mokka czeka, aż przygotuję się do wyjścia. Po drodze na autobus znajdujemy chwilę dla niej na szybkie załatwienie swoich psich spraw. Mokka prowadzi jak po nitce. Pokazuje mi każdy krawężnik z nadzieją, że akurat właśnie zasłużyła na swojego smaczka. I nie przeszkadza jej, że już milion razy pokazywała mi ten krawężnik, że zdołałam go zapamiętać. Na przystanku cierpliwie wypatruje ode mnie znaku, że będziemy wsiadać do nadjeżdżającego autobusu. Nauczyłam Mokkę wsiadania środkowymi drzwiami. Tam jest więcej miejsca, bezpieczniejsza przestrzeń, gdzie Mokka spokojnie siedzi tak, by nikt jej nie nadepnął. W centrum Katowic mamy przesiadkę na drugi autobus. Tu mamy stałą trasę. Mokka pokazuje mi torowisko, czeka, aż przejedzie tramwaj, prowadzi przez światła. Oczywiście ma też kolejny zieleniak i chwilę dla siebie. W pracy, gdy przejdziemy do naszego pokoju, puszczam Mokkę ze smyczy. Gdy pozwolę, Mokka wita się ze wszystkimi gośćmi. To są chwile, kiedy staje się typowym pupilem. Nie jest przy tym natarczywa. A potem kładzie się pod biurkiem, czujnie obserwując, co się dzieje.

Pamiętam, że na pierwszych warsztatach, które prowadziłam, zrobiłam krótkie szkolenie o psie przewodniku, pojawiło się bardzo dużo pytań dotyczących Fundacji, psów asystujących. To bardzo ważne! Cieszy mnie to, że jest coraz więcej psich przewodników, bo to naprawdę duży krok do samodzielności! Informacje o pracy tych psów powinny być dostępne dla każdego!

Mokka bardzo mi pomaga. Utrzymuje mnie w „pionie”, dzięki niej idę prosto, to właśnie dzięki niej czuję się bezpieczna i nie jestem spięta – zupełnie inaczej niż podczas poruszania się z białą laską. Z Mokką jedyne „złe”, co może mi się przytrafić, to wejście w kałużę.

Moja Mokka zna wiele komend i wie, jak należy się zachować. Na przykład zaczyna jeść posiłki dopiero na komendę. Zdarzyła się sytuacja, kiedy położyłam jej miskę z karmą na podłodze i wyszłam z kuchni. Na co syn przychodzi do mnie i mówi: „Mamo, powiedz jej, że może już jeść”. Wróciłam do kuchni, zobaczyłam zmartwioną Mokkę czekającą na komendę „smacznego”. I tak każdego dnia daje mi dużo radości! 

Często w drodze z pracy zaglądam z Mokką do galerii. Gdy robię zakupy, ona dzielnie czeka, aż wybiorę sobie coś z półki, kładzie się i odpoczywa. Raz w naszej galerii był remont. Zmieniono kierunek jazdy ruchomych schodów. Mokka stanęła przed tymi schodami, nieco zdezorientowana. Ale szybko znalazła schody, którymi mogłybyśmy wjechać na górę. Bardzo mnie to zdumiało. Bo mogłoby się wydawać, że to w końcu tylko pies, zwierzątko, a jednak jest wyjątkowo mądra.

Mam pełne zaufanie do Mokki. Choć proszę pamiętać, że mam znikome widzenie i wspieram się wzrokiem. Gdy jednak idziemy zatłoczoną ulicą i Mokka nabiera pewnego rytmu, świetnie omija przeszkody, nie ingeruję w jej prowadzenie – poddaję się jej i podążam za nią. Jednocześnie te nasze wspólne wyjścia pokazują mi, jak Mokka rewelacyjnie sobie radzi. Jest to dla mnie szczególnie budujące, z uwagi na postępująca chorobę. I wiem, że Mokka stanie na wysokości zadania!

 

Pewnego razu odwiedziłam koleżankę, a gdy wracałam z Mokką, było już ciemno. Wiedziałam, że gdzieś jest przejście między blokami, ale nie widziałam go. Nie wzięłam wtedy z domu laski, więc nie mogłam sama go odszukać. Wydałam Mokce komendę „prowadź do domu”, a ona jak po sznurku poprowadziła nas bezpiecznie przez osiedle. Śmieję się że to ona wyprowadza mnie na dwór (na spacer), a nie ja ją! I takich historii jest bardzo dużo!

Bywają też sytuacje, które narażają moje bezpieczeństwo. Mówię o lekceważeniu przez osoby postronne zadania wykonywanego przez psa przewodnika. To przykre. Owszem, ludzie się uczą, jednak czasem czuję, że dzieje się to moim kosztem. Czasem dostrzegam, jak jakiś przechodzień zaczyna głaskać Mokkę, zwracam uwagę, że nie należy tak robić. Na początku było to dla mnie trudne, bo nie miałam w sobie tyle odwagi, by mówić, żeby ktoś nie dotykał, nie zaczepiał psa. Rodzina i znajomi byli bardzo wyrozumiali. Po dwóch latach nie mam już z tym problemu. Wiem, ile pracy później wymaga korygowanie zachowań psa. Każde wyjście jest tak naprawdę treningiem mającym na celu utrzymanie umiejętności Mokki na najwyższym poziomie.

Dzięki Mokce stałam się o wiele spokojniejsza o jutro, ponieważ mam swoją czułą, niezawodną przewodniczkę – to naprawdę ogromny komfort. Najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa, które mi daje.

Wspólnie z Kasią Pado Prowadzimy warsztaty „Pies Asystujący mile widziany”, odwiedzamy szkoły podstawowe i średnie. Dzieciaki pięknie reagują na nasze spotkania. Są ciekawe tego, co mamy do powiedzenia. A mówimy o okresie szczenięcym, o treningu, egzaminach i pracy psów. To, że mogę prowadzić zajęcia o dostępności i opowiadać o psach asystujących, daje mi dużo radości.

Jestem wdzięczna, że mam Mokkę. Dzięki niej łatwiej mi nawet w tych minusach odnaleźć plusy.
 

Mokka została wyszkolona w ramach projektu „Budowa kompleksowego systemu szkolenia i udostępniania osobom niewidomym psów przewodników oraz zasad jego finansowania”, nr projektu POWR.04.01.00-00-APS1/18, współfinansowanego ze środków europejskich w ramach PO WER Działanie 4.1”